Żeby nie było, że rzucam słowa na wiatr i pojawiam się raz na kwartał niczym efemeryda, zamierzyłam sobie, że na początek, lajtowo, wrzucę kolejne notowanie listy bestsellerów Spiegla - bo dzieje się na niej, oj dzieje! - i przez cały weekend pracowicie dłubałam przy notce. Niestety, całą (!) wcięło... Jakieś monstrum w otchłaniach internetów musiało być bardzo głodne, bo pożarło wszystko, co do okruszka. Najbardziej zdumiało mnie to, że notka zniknęła także i z bloggera - a tego to już nie rozumiem. Zmełłszy w ustach soczyste przekleństwo, zamknęłam laptopa i poszłam spać. Cóż, lista Spiegla pojawi się dopiero w najbliższy weekend (aktualne wydanie, a co!), a tymczasem mam dla Was inną lajtową zapchajdziurę, czyli tradycyjnego mamuta. Świeżutkiego, bo właśnie rozpakowałam paczkę od Gildii, a i kurier DHLu był z kilkoma niemieckimi tytułami. Więc chodźcie, zaszlachtujmy bestię!
Zacznijmy od filetu, czyli kulinariów.
1) Süsses ohne Frust czyli słodkości bez wyrzutów sumienia. Nie jem cukru. Za to jem owoce. W tej książce znalazłam mnóstwo inspiracji do tego, by z umiarem i zdrowo pofolgować własnym chcicom. Zaskakujące, jak wiele sensownych alternatyw dla przemysłowych słodyczy można znaleźć w naturze. W książce są przepisy na ciasta, ciastka, lody, desery - wszystko bez cukru, stevii, słodzików, ksylitoli i innych wynalazków - a także bez pszenicy!
2) Die Kunst vegan zu Backen, czyli sztuka wegańskiego pieczenia. Jeśli autora, Axela Meyera, nazwiemy guru zdrowych, ekologicznych wypieków, to jego najnowsza książka jest biblią... albo kanonem, jak zwał tak zwał. Jest tu wszystko - od chlebów, poprzez bułki, focaccie, pizze i rozmaite niesłodkie smakołyki, po wypieki słodkie. Oczywiście wszystko eko, sporo bez pszenicy i bez cukru. I z dużą dozą serca...
3) Power Food. Ernährungsguide und Kochbuch. Podręcznik zdrowego odżywiania. Spora część o podstawach - wiedza o produktach, warzywach, owocach, przyprawach, orzechach i nasionach. Do tego sensowne przepisy, które sprawdzają się w praktyce.
Jedziemy dalej, czyli sadełko: rujnujące mój portfel nowości MAGa. Poza Ucztą Wyobraźni zaczęłam kolekcjonować nową serię Artefakty, niestety.
4) Cordwainer Smith, Drugie odkrycie ludzkości. Nostrilla
5) Walter Tevis, Przedrzeźniacz
6) Christopher Priest, Rozłąka.
Szynka i nóżki:
7) Dehnel i Tarczyński, Tajemnica domu Helclów
8) Michael Crummey, Sweetland
9) Richard Ford, Kanada
Podczas gdy dwie pierwsze z powyższych wylądowały w koszyku wyłącznie przez WAS (zachwalaliście, zachwalaliście, aż zaraziliście), to trzeciej zapragnęłam pod wpływem kilku niezwykłych recenzji w niemieckiej prasie. "Kanada" ma być dziełem z pogranicza gatunków - trochę kryminałem, trochę dramatem, trochę epopeją o beznadziejnej samotności amerykańskiego życia. Bardzo mnie ciągną takie klimaty.
Salcesony:
10) David Foster Wallace, Krótkie wywiady z paskudnymi ludźmi
Od jakiegoś czasu chodzi za mną Wallace. Trochę się go boję, bo trudny, nieprzystępny, bo trzeba poświęcić mu czas, uwagę, podarować część siebie. Pomyślałam, że może opowiadania będą dobrym wstępem do Infinite Jest, które jest dziełem, nomen omen, mamucim.
11) Joyce Carol Oates, Przeklęci
Na tę książkę cieszę się wyjątkowo. Mówi się, że Oates zaprezentowała tutaj swoją najwyższą formę - elokwentna, bystra, zjadliwa, zabawna. No i tematyka: rok 1905, Princeton, wampiry!!! Ha!
12) Paul Harding, Majsterka
Jak widać, ciągnie mnie ostatnie w nieco inne, głębsze rewiry. Majsterka dostała Pulitzera, ale przez niektórych krytyków została nazwana największą klapą stulecia. Jak zawsze w takich przypadkach warto samemu wyrobić sobie pogląd i to właśnie zamierzam zrobić.
Móżdżek po niemiecku:
13) Peter Hoeg, Der Susan Effekt
Pamiętacie "Smillę w labirynatach śniegu"? Dla wielu z nas to powieść kultowa, tajemnicza, niesamowita. Wydawałoby się, że Peter Hoeg nigdy więcej nie powtórzy sukcesu tamtej książki, mimo podejmowanych wciąż prób. Tym razem może być inaczej. "Efekt Susan" (nie wiem, czy jakieś polskie wydawnictwo już zakupiło prawa autorskie, więc tytuł polskiego wydania może okazać się inny) ma wszelkie znamiona bardzo dobrego thrillera z tym dodatkowym "czymś", co tak bardzo zachwyciło fanów Smilli. Pierwsze recenzje są bardzo dobre. Opowiem Wam, jak przeczytam.
14) Neil Gaiman, American Gods
Gaiman, wiadomo. Ukazała się właśnie autorska wersja "Amerykańskich bogów" po niemiecku w nowym tłumaczeniu Hansa Riffela, a ja równolegle kupiłam sobie na czytnik polska wersję w przekładzie Pauliny Braiter - oba nazwiska tłumaczy są gwarancją jakości, więc na pewno nic mi nie umknie :-)
15) Keigo Higashino, Böse Absichten
Krimifantamania szlaja się po nowych literackich rewirach, ale to nie znaczy, że przestała czytać krymiały - poszukuje, próbuje odkryć coś nowego, zaskakującego. Być może remedium na wszechobecne na kryminalnych półkach klony okaże się świeży powiew z Japonii. Autor wywraca do góry nogami wszystkie reguły kryminalnych powieści i choć od początku wiadomo, kto zabił, to podczas lektury nie ma mowy o nudzie. Misterna konstrukcja, wyrafinowana intryga i subtelna psychologia - to lubię.
I jak, macie smak na mojego mamuta?... Przyznam, że jestem w rozterce, którą zapewne doskonale znacie - zupełnie nie wiem, od czego zacząć. I tylko nachodzi mnie taka refleksja: czy jako wegetarianka mogę w ogóle jeszcze polować na mamuty?... I na co polują wegetarianie? Przecież nie będę prezentować Wam grzybów. Czy pietruszki...